Autor: Vicki Myron, Bret Witter
Tytuł: Dewey. Wielki kot w małym mieście
Oprawa miękka
Wydanie: pierwsze
ISBN: 978-83-240-1012-7
Rok wydania: 2008
Format: 124 x 195 mm
Ilość stron: 280
Wydawnictwo: Znak
Opis: Będziecie mruczeć z zachwytu - prawdziwa historia, która podbije wasze serca!
Opowieść o kocie Deweyu nie mogła zacząć się gorzej: w najzimniejszy dzień roku został wrzucony do metalowej skrzyni na książki Biblioteki Publicznej w Spencer w stanie Iowa. Nikt nie przypuszczał, że w chwili gdy zaopiekuje się nim szefowa biblioteki Vicki Myron, odmieni się los całego zagrożonego kryzysem miasteczka. Dzięki urokowi, mądrości i idącym z nią w parze psotom Deweya niepozorna biblioteka staje się centrum Spencer, a jego mieszkańcy zaczynają wierzyć w swój dobry los. Ta podnosząca na duchu historia to nie tylko dzieje niezwykłego kota, który podbił świat, ale też poruszająca historia podobnych nam ludzi i ich problemów.
Moja opinia: Vicki Myron pracowała ponad dwadzieścia pięć lat w bibliotece w Spencer, w stanie Iowa. Nigdy nie spodziewała się, że pewnego dnia w bibliotece zamieszka kot.
Wszystko zaczęło się pewnego mroźnego poranka. Dopóki nie otworzono skrzynki z oddanymi książkami, dopóty nie działo się nic nadzwyczajnego. W skrzynce tej leżał bowiem przemarznięty i głodny kociak - zwykły i jednocześnie niespotykany dachowiec. Wszystkich w bibliotece zamurowało, jednak pani Vicki Myon przejęła inicjatywę. Doprowadziła kotka do porządku - umyła go, a pozostałe bibliotekarki nakarmiły. Ten pospolity kot w rzeczywistości był pięknym, rudym dachowcem. Był taki uroczy, że nikt nie mógł się mu oprzeć. Przez to została także podjęta decyzja - kot zostaje w bibliotece. Lecz zostało jeszcze kilka formalności...
Jak się okazało kot w bibliotece był dobrym pomysłem, choć kilka osób negatywnie podeszło do tego pomysłu. Dzieci i nawet dorośli odwiedzający tę bibliotekę, zachwycali się kotkiem. Chociaż różnie to bywało. Rodzice dzieci, mających alergię na sierść tego zwierzęcia, byli zaniepokojeni, jednak kotek nazwany już Dewey'em, był mądry i zrozumiał, że nie może się z nimi zbytnio spoufalać. Inteligentnty Dewey Readmore Books podbił wiele serc w krótkim czasie, jednak ta liczebność powiększyła się, kiedy został prawdziwą gwiazdą. Nie tylko mieskzańcy Spencer byli nim zachwyceni. Kiedy nakręcono film z jego udziałem, przyjechało kilka osób z Tokio i innych krajów, co było niesamowite.
Jednak to nie mogło trwać wiecznie. Najstarsze koty mają po dwadzieścia lat. Dewey miał o rok mniej. To wtedy odszedł, pozostawiając w smutku połowę całego świata. Ale to nie była jego wina. Śmierć jest rzeczą naturalną, która dopadnie wszystkich w swoim czasie...
Książka była piękna, wzruszająca i wspaniała, jak Dewey. W życiu nie pomyślałabym, że zwykły kot może wnieść tyle w życie człowieka. Nie pomyślałaym o tym, że na twarzy chorego dziecka może pojawić się uśmiech, po tym, jak zobaczy kota.
Ta książka skłania do refleksji. Czemu ludzie zabijają zwierzęta? Czemu używają wobec nich przemocy? Dlaczego ludzie topią malutkie, nowonarodzone kotki?! Dlaczego tak jest?! Taki kotek może naprawdę wiele wnieść w życie nie tylko chorego dziecka, ale i naszego - ludzi, żyjących codziennością... i jutrem. Więc pytam się: po co znęcać się nad bezbronnym stworzeniem?! Dlaczego ktoś wrzucił Deweya do tej skrzyni, skazując go na cierpienie? Jak mógł poczuć się ten kot? Żałośnie. Jednak za sprawą kochających zwierzęta ludzi, Dewey z marginesu społecznego przeszedł na prostą drogę, gdzie ludzie go kochają.
W tej książce nie podobała mi się jedna rzecz - tak naprawdę było więcej rzeczy na temat autorki, niż na temat Deweya. Opisane było też miasteczko Moneta i miasto Spencer, w którym rozgrywa się cała akcja. Czyli też trochę rzeczy od strony... historycznej.
Książkę polecam wszystkim zainteresowanym tą powieścią, a zwłaszcza ludziom, kochającym koty albo tym osobom, które posiadały takowe stworzenie. Nikt się nie zawiedzie na tej książce i nie zanudzi w trakcie czytania (pomijając opisy miast i miasteczek).
Poznajcie bliżej Deweya Czytaj-Więcej Książek:
Czytałam i nawet mi się podobała. Dewey był ślicznym kotkiem :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam. Ale kocham zwierzęta więc może przeczytam. U nas w bibliotece też czasami jest rudy kot jest duuuuży :D
OdpowiedzUsuńZapraszam nowa notka :D http://ksiazkowy-swiat.blogspot.com/
Szkoda że jeszcze nie czytałam ;(
OdpowiedzUsuńMnie chyba najbardziej zachęca okładka :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam, ale jako zapalona "kociara" na pewno to nadrobię
OdpowiedzUsuńChoć nie mam kota (moje psy nie dałyby mu żyć), to książka i tak ma u mnie wielkie szanse, bo nie potrafię zrozumieć, jak ludzie mogą porzucać te cudowne zwierzaki.
OdpowiedzUsuńMam w planach, ponieważ bardzo lubię zwierzęta
OdpowiedzUsuńChciałabym przeczytać tę książkę, a okładka jest rzeczywiście śliczna. :)
OdpowiedzUsuńCzytałam drugą część książki, która była wspomnieniami dziewięciu czytelników autorki, jednak z pierwszą częścią nie miałam styczności. Chętnie bym to zmieniło, bo te koty wydają się sympatyczne, nie wspominając już o samym Deveyu.
OdpowiedzUsuńToday1.blog.onet.pl
Raczej nie przeczytam.
OdpowiedzUsuńTo nie dla mnie. ;d
koty wielbię bezgranicznie więc i Deweya z pewnością polubię :)
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie przeczytam. Jeszcze jak on sobie w bibliotece siedzi! xd
OdpowiedzUsuńU mnie nn. [w-krainie-andersena]
Lubie zwierzęta, i historia może i by mi się podobała ale to bym musiała się zmusić do przeczytania.
OdpowiedzUsuńJuż od jakiegoś czasu obijało mi się o uszy imię Dewey. Tak więc chciałabym przeczytać, bo kot i książka to dla mnie połączenie nie do odrzucenia :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Słyszałam już o tej książce i choć jeszcze jej nie czytałam to na pewno w końcu przeczytam.
OdpowiedzUsuń