Tytuł: Oskar i pani Róża
Tytuł oryginału: Oscar et la dame rose
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2006
ISBN: 5904182278446
Liczba stron: 78
Wymiary: 125 x 140 mm
Tłumaczenie: Barbara Grzegorzewska
Czas czytania: 1 dzień
Opis: Tytułowy bohater, Oskar, choruje na białaczkę. Lekarz przewiduje, że chłopiec nie będzie żył dłużej, niż 12dni. Rodzina jest załamana, rzadko go odwiedza. Matka nie może na niego patrzeć bez łez w oczach. Pielęgniarki, praktykanci i sprzątaczki patrzą na niego z żalem, lekarz ze smutkiem kręci głową. Jedynie pani Róża, wolontariuszka i była zapaśniczka pomaga przetrwać mu te ciężkie chwile. Tylko ona nie zwraca zbytniej uwagi na jego chorobę. Przez 12 dni przed śmiercią życie Oskara zmienia się. Pani Róża proponuje chłopcu, aby każdy swój dzień traktował jak kolejne 10 lat. Tak więc Oskar czuje, jakby rzeczywiście się starzał i udało mu się przeżyć aż 110 lat. Dodatkowo pani Róża proponuje mu, aby każdego dnia pisał listy do Pana Boga. To właśnie na tych listach oparta jest cała książka. Z nich dowiadujemy się o przeżyciach chłopca każdego dnia. Do tej pory Oskar był niewierzący. Z każdym dniem i każdym listem widać, jak życie chłopca zmienia się na lepsze. Wiedząc, że pozostało mu już bardzo mało życia, z każdego dnia stara się wycisnąć jak najwięcej. Na końcu książki umiera. Jednak jego podejście do śmierci różni się bardzo od poglądów,które miał na ten temat na początku. Gdy odchodzi z tego świata, jest szczęśliwy i spokojny. Widząc stosunek pani Róży oraz Oskara do świata, nawet życie rodziców chłopca zmienia się. Nawracają się i zaczynają inaczej patrzeć na otaczających ich ludzi.
Moja opinia: Słyszałam różne opinie i recenzje donośnie tej książki. Jedna była negatywna, druga pozytywna. Chociaż bardziej szczegółowo zapamiętałam tą pierwszą. Miała następująca [mniej więcej] treść: "Według mnie książka byłą nudna i nic się w niej nie działo. Główny bohater nie miał entuzjazmu i nic praktycznie nie robił. Po za tym nie był sympatyczny, tylko nachalny i.... po prostu ta książka mi się nie podobała i... takie jest moje zdanie". Niestety ja nie mogę się z tym zgodzić. Przeczytawszy tę książkę można wyobrazić sobie, co czuje dziecko chore na raka, białaczkę i ogólnie ciężko chore. Możemy z tej powieści wywnioskować czy siedzi na, za przeproszeniem, czterech literach i zbija bąki, płacząc, czy może żyje normalnie z drobnymi/niewielkimi przykrościami i czy rozmawia normalnie oraz spotyka się z rówieśnikami. Jednym słowem ujęty: książka warta polecenia wszystkim, a nawet rodzicom, żeby nie poddawali się i nie byli mięczakami z myślą, że dziecko nie musi ich widzieć i ich dotykać. Wcale nie musi ich czuć... To w ogóle nie jest potrzebne. Przecież i tak jest chory i żyje w rozmyślaniach o swojej chorobie. Nie! Na pewno tak nie jest. Przynajmniej w książce Schmitta.
___________________________
Uhm... Tutaj znowu książka do stosiku nie należy, ale musiałam coś dodać, bo poczułam, że coś by mnie trafiło, gdybym nie dodała nowej notki. Teraz czytam "Wszystko, tylko nie mięta" i w międzyczasie "Numery". Jak skończę tą pierwszą książkę to będzie 5 w 1 jak było napisane ;]
Czytałam tę książke była wzruszająca. Nie mogę się zgodzić również tak jak ty z tą opinią którą znalazlaś. Książka była pełna emocji. Film był również fantastyczny ;)
OdpowiedzUsuńsłyszałam o tej książce wiele pozytywnych opinii.. na pewno przeczytam ;)przy okazji zapraszam na mojego bloga xxx
OdpowiedzUsuńdodałam Cię do ulubionych bo fajnie piszesz ;)
OdpowiedzUsuńi dziękuję za komentarz xxx