Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dorota Terakowska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dorota Terakowska. Pokaż wszystkie posty
piątek, 8 lipca 2011
[80] Dorota Terakowska - W krainie kota
Autor: Dorota Terakowska
Tytuł: W krainie kota
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
ISBN: 978-83-08-04158-1
Liczba stron: 216
Wymiary: 145 x 210 mm
Opis: Ewa jest żoną lekarza i spodziewa się dziecka . Wiedziona tajemniczym impulsem, zjada w nocy korzeń nieznanej rośliny. Gdy Jonyk liczy trzy miesiące, w domu zjawia się dziwny KOT. Jest wysłannikiem z Krainy Tarota, w której Ewa i jej synek mają do spełnienia bardzo ważną misję. Książka magiczna przykuwająca uwagę od pierwszego zdania.
Moja opinia: Gdy natknęłam się na książkę w bibliotece, nie zawahałam się ani razu. Po prostu ją wzięłam. Wiedziałam, że się na niej nie zawiodę. I tak faktycznie było, a nawet coś o wiele większego...
Ewa w trakcie czwartego miesiąca ciąży poszła niespodziewanie do ogrodu, gdzie zjadła korzeń! Nic nie wskazywało na to, że może się coś zdarzyć. Nawet o nimk zapomniała. A kiedy urodziła swojego synka, zobaczyła, że coś jest z nim nie tak. Jedno oko miał niebieskie, a drugie zielone. Natomiast jego włosy były w kolorze marchewkowym. A na dodatek mówiło, nie otwierając ust! Przekazało jej wiadomość o kocie, topiącym się w beczce z deszczówką. Szybko pobiegła tam z małym (zezowatym!) dzieckiem. Pomimo tego, że była zima, wzięła go, przez co musiała słuchać krzyków własnej sąsiadki. Uratowała kota, który, jak się okazało, także miał jedno oko niebieskie, a drugie zielone, i wzięła go do domu. Nie wiedziała, że to on jest sprawcą wszystkiego i nie miała pojęcia, że to dzięki nim przenosi się do kompletnie odmiennego swiata.
Zaczynając czytać książkę "W krainie kota", miałam wrażenie, że nie za szybko ją odłożę. Nawet początek, co do których jestem strasznie wybredna, był zachwycający. Kiedy Ewa zjadła korzeń, czułam, jakbym to ja go jadła, a gdy przenosiła się do "Krainy Kota", zdawało mi się, jakbym robiła to razem z nią.
Świat wykreowany przez autorkę jest niesamowity, a raczej...niesamowicie fantastyczny! Postacie też są wręcz magiczne, niekoniecznie w dosłownym tego słowa znaczeniu. Dla przeczytania takiej książki, warto rzucić wszystko i zasiąść do lektury. To wszystko jest tak bardzo realne, że aż czytelnik wczuwa się tak bardzo, a potem nie ma zlituj... trzeba go oderwać.
A co do imion... Zauważyłam ostatnio, iż prawie w każdej książce, którą przeczytałam, występuje imię - Ewa albo - Ewa i Adam. Jednak co tam, jeżeli są o wiele lepsze... Dajmy na to: Jonyk. Co prawda miał być Janek, ale z powodu nietrzeźwego, delikatnie mówiąc, urzędnika, w rubryce "Imię", wpisano mu waśnie - Jonyk. Przez co zwierzak został nazwany Kotykiem.Warto wziąć też pod uwagę Gimel i pozostałe postacie z Krainy Kota, a nawet samą nawzę tej krainy i również jej rzeczywistą...
Wątkiem pobocznym, choć szczerze powiedziawszy mającym swoją zasługę w tej książce, był sierociniec i dzieci, które tam przebywały. Chłopiec chory na autyzm wiele w tej książce znaczył i zmienił całkowicie jej bieg. Była też Cecylia i Amata, ale to już inna historia...
Ogólnie książka piękna. Nie tylko dla dzieci, ale również dla dorosłych, którzy zawsze sobie coś w niej znajdą. Warto do tej książki powracać, nie tylko ze względu na fabułę, ale także niesamowity język pani Doroty Terakowskiej. Polecam!
wtorek, 3 maja 2011
[64] Dorota Terakowska - Poczwarka
Tytuł: Poczwarka
Autor: Dorota Terakowska
Wydawnictwo: Literackie
Oprawa: miękka
Data wydania: Marzec 2007
ISBN: 978-83-08-04574-9
Liczna stron: 322
Wymiary: 120x200
Opis: Adam i Ewa to młode, zamożne, wykształcone małżeństwo. Spełnieniem ich ambicji i planów na przyszłość ma stać się dziecko. Jednak jego narodziny okazują się ruiną, nie realizacją marzeń: dziewczynka ma zespół Downa w wyjątkowo ciężkiej postaci. Ewa - poprzez instynktowne poświęcenie - uczy się akceptować córkę, choć nie jest w stanie dotrzeć do jej świata. Adam, którego zawiedzione nadzieje zamieniły się w odrzucenie, coraz bardziej oddala się od rodziny. Nie ma pojęcia, że Marysia-Myszka - niezdolna do wypowiedzenia poprawnego zdania i wykonania sensownej w ludzkich oczach czynności - zrywa jabłka z rajskiego drzewa i rozmawia z Bogiem. Czy zdarzy się coś, co otworzy zatrzaśnięte między nimi drzwi? Być może klucz znajduje się w przeszłości...
Moja opinia: "Poczwarka" opowiada o Adamie i Ewie, którzy ułożyli sobie większość własnego życia. Pewnego dnia z niecierpliwością czekali na swoje dziecko, które niebawem miało przyjśc na świat. Jednak nikt nie wiedział, że ono miało raz na zawsze zmienić bieg życia małżeństwa. Otóż dziecko urodziło się z zespołem Downa. Adam wszystkie winy zwalił na swoją żonę i jej rodzinę. Wmawiał jej, że to wszystko wywodzi się z jej genów. Wkótce jednak rozdrapuje stare rany, spogląda w tył, w przeszłość i przypomina sobie, iż miał brata z zespołem Downa, którego nade wszystko kochał, pomimo tej choroby. Przez to chce wszystko naprawić, ale już jest za późno. Myszka wybrała lepszy świat, gdzie może dosłowne tańczyć i czuć się lekka... jak piórko.
Opowieść ta jest wzruszająca i poruszy serca czytelników. Pomoże nam zrozumieć zarówno osoby z tą chorobą, jak ich krewnych, a raczej rodzinę. Uważam, że ta lektura powinna być obowiązkowo przeczytana przez każdego człowieka, mieszkającego na tym okrutnym, dla więkoszości, świecie. Ja śledziłam losy Myszki i jej rodziców, wręcz, z zaciekawieniem. Zastanawiałam się, co będzie dalej i czy Myszka przeżyje.
Jednak to początek z jednej strony był dla mnie zagadką, a z drugiej rzeczą oczywistą. Chodzi mi otóż o to, czy wezmą to dziecko do siebie i pokochają. Z tej drugiej strony: bez niej, Myszki, książka nie byłaby taka, jak zapowiadają, ale też mogłaby przecież zostać w tym szpitalu, a później ewentualnie ktoś by ją wziął i tak potoczyłyby się losy Marysi. A przecież mało ludzi chce wziąć pod swój dach chore dziecko.
Przyznam, że, gdybym nie przeczytała tej książki, też miałabym wątpliwości, ale dzięki tej książce utwierdziłam się w przekonaniu, że takie dziecko różni się od nas tylko wyglądem zewnętrznym, ale wnętrze jest takie samo, czyli krócej mówiąc: to dziecko jest takie jak my, tylko potrzebuje opieki i przede wszystkim zrozumienia. Niestety dla niektórych jest to za trudne. To równocześnie tak mało i tak wiele.
Ogólnie książka jest godna uwagi. Nawet nie przez to, że porusza temat tej choroby, ale dlatego, że jest to piękna historia, pomimo tego, że fikcyjna, jak sądzę.
Ocena: 10/10
czwartek, 21 kwietnia 2011
[62] Dorota Terakowska - Ono
Tytuł: ONO
Autor: Dorota Terakowska
Wydawnictwo: Literackie
Oprawa: miękka
Wprowadzono: 22-04-04
ISBN: 978-83-08-04028-7
Stron: 476
Wymiary: 120x200
Opis: To jedna z najbardziej zaskakujących powieści ostatnich lat, książka inna od tych, które Terakowska kierowała dotychczas do młodzieży, inna też od adresowanej do starszych czytelników "Poczwarki", choć, podobnie jak ta ostatnia, przeznaczona jest dla dojrzałych odbiorców. Po raz pierwszy Dorota Terakowska przedstawia świat tak dotkliwie realistyczny, choć nie pozbawiony magii i niezwykłości. Umieszcza w nim na pozór nie wyróżniającą się żadnymi szczególnymi cechami osobowości czy zdolnościami bohaterkę, w której każdy może odnaleźć mniej lub bardziej sobie znajomą "dziewczynę z sąsiedztwa". Dziewiętnastoletnia Ewa, mieszkanka małego polskiego miasteczka, pozbawiona zainteresowań i jakichkolwiek większych ambicji, staje nagle przed bardzo poważnym problemem życiowym. To, co jej się przytrafia, nie jest niestety czymś niespotykanym, zaskakująca jest natomiast jej reakcja na ów problem - postawa niewiele mająca wspólnego z wyborem, jakiego moglibyśmy się po "takiej dziewczynie" spodziewać. Powieść jest zadziwiająca, wielowymiarowa i pełna napięcia, autorka po mistrzowsku wykorzystała w niej wypróbowaną w prozie realistycznej ideę ukazania wewnętrznego rozwoju młodego bohatera na tle jego środowiska. Mamy tu do czynienia z realizacją nie tylko udaną, ale i pod wieloma względami nowatorską. Misterna, przemyślana w każdym szczególe konstrukcja oraz znakomicie nakreślone, wyraziste postaci sprawiają, że powieść czyta się jednym tchem.
"Ono", oprócz typowego dla Terakowskiej klimatu i symboliki, jest powieścią przejmująco realistyczną. Nie pozwala na obojętność, porusza, sięga do najgłębszych emocji każdego czytelnika. Dotyka problemów bliskich nam wszystkim i zmusza do głębokich refleksji. Po tę książkę powinien sięgnąć każdy, bo dla wszystkich ta literacka rzeczywistość jest światem, w którym żyjemy. "Ono" zmusi do odpowiedzi na pytanie: "jakie jest nasze w tym świecie miejsce?" i w każdym z nas pozostawi ślad na bardzo długo.
Moja opinia: Ewa to dziewiętnastolatka, która chce się przenieść z małego i zarazem nudnego miasteczka, w którym mieszka, do innego miasta, jednak nic nie wskazuje na to, aby ten pomysł realizowała. Pracuje w sklepie u Grubego za marne grosze, ponieważ nie ma żadnych zainteresowań, a co za tym idzie - nie ma studiów. Nie dzieje się nic, co mogłoby to zmienić. Do czasu...
Sylwester. To jest dzień, który zmienił wszystko. Ewa idzie na dyskotekę, na którą wystroiła się aż nadto. Jej kusa sukienka nie zasłania tego, co potrzeba. Wypacykowana i pachnąca wychodzi. Jednak nie wie, iż stanie się coś, co nie powinno mieć w jej życiu miejsca.
Z głośników sączy się muzyka. Ewa próbuje się wczuć... stara się zjednoczyć z muzyką. Udaje jej się to. Wszystkie oczy zwrócone są w jej stronę, kiedy światło otacza ją ze wszystkich stron. Została wybrana. Po dość erotycznym tańcu zostaje zapoznana z trzema mężczyznami. Po krótkiej rozmowie wsiada z nimi do zielonego renaulta, który od tego momentu miał się stać jej znienawidzonym samochodem.
Dopiero, gdy ominęli jej dom, zaczęła się niepokoić. Wtedy wszyscy trzej rzucili się w jej stronę i każdy chciał mieć swoje "kilka minut". Ewa nie będąca w pełni zozumieć co się dzieje, krzyczy i wymiotuje. Zostaje wyrzuona z auta.
Wtedy zachodzi w ciążę. Ma dziewięć miesięcy na to, aby udowodnić dziecku, że warto opuścić dotychczasowe mieszkanie i zobaczyć świat z bliska. Niestety nie jest to proste. Na świecie dzieje się tyle złych rzeczy...
Tik, tak, tik, tak... Czas mija, a ona dalej nie wie, który z tych trzech mężczyzn jest ojcem dziecka. Wierzy, iż ONO jej w tym pomoże. Wkrótce, dzięki pomocy swojej koleżanki, wyrusza w podróż w nieznane.
To życie pisze scenariusz. My nie mamy na to wpływu. Życie daje, życie odbiera. Ono zostało odebrane. Nie żyje. Ewa skacze do rzeki, ale czy przeżyje? Kto w końcu jest ojcem dziecka?
Na te dwa pytania i na dużo więcej innych możecie odpowiedzieć sobie sami po przeczytaniu książki, a naprawdę warto to zrobić. Gdy zobaczyłam tę książkę w bibliotece nie miałam wątpliwości co do jej wzięcia, a nawet się cieszyłam, że mam taką szansę. Nie żałuję czasu przeznaczonego na czytanie tej książki. Nawet uważam, że te dwa dni były dobrze zagospodarowane.
Ocena: 10/10
wtorek, 12 kwietnia 2011
[59] Dorota Terakowska - Dobry adres to człowiek
Autor: Dorota Terakowska
Tytuł: Dobry adres to człowiek
Wydawnictwo: Literackie
Oprawa: twarda
Wprowadzono: 07-09-04
ISBN: 83-08-03620-1
Stron: 67
Wymiary: 130x200
Opis: Jestem z bloków i wcale się nie wstydzę, choć pewna piosenkarka miała dziennikarzowi za złe, że ujawnił jej blokowe mieszkanie. A ja po prostu wiem, że tak zwany dobry adres to człowiek, nie ulica. Dorota Terakowska pisze: -o tym, że lepiej jest być innym niż wszyscy, -o dobrych i złych bajkach, -o skutkach niepamiętania o tradycji pustego talerza dla niespodziewanego gościa wigilijnego, -o testach na człowieczeństwo, -o domowych gospodyniach i telewizyjnych reklamach, -o niedorzecznych radach rodziców, które mogą okazać się dla dzieci zbawienne:
- Moje dwie córki nauczyłam między innymi mocnego uścisku dłoni. Podawajcie rękę do powitania ze stanowczą energią, a nie jak zdechłego karpia - powtarzałam cierpliwie przy kolejnych, nieudanych próbach, a one wrzeszczały: - A czy to ważne?! Co ty z tą ręką! -. Dziś, już przy powitaniu, wielu mężczyzn mówi im z zaciekawieniem: - Pani to musi mieć charakter. Co za siłą w tej drobnej dłoni- . No i o to chodzi. O kretyński, z pozoru mało praktyczny dar. Pamiętajcie. Dorota Terakowska pokazuje świat - ten bliski, znany z naszych mieszkań, podwórka, klatki schodowej, a także ten daleki, który poznajemy ze szklanego ekranu. Krytykuje, wzrusza, bawi. Z kart felietonów wyłania się obraz pisarki, jaką znamy - matki, artystki, jak zwykle niepokornej, trochę złośliwej, bezlitosnej dla ludzkiej głupoty i hipokryzji, ale przede wszystkim obdarzonej niezwykłym zmysłem obserwacji naszego `tu i teraz` oraz poczuciem humoru. Dotyka spraw, które są bliskie nam wszystkim. Przekonuje, że nie warto życia rozmieniać na drobne - bo jest na to zbyt krótkie.
Moja opinia: Pani Dorota Terakowska jest zapewne wszystkim znana... i lubiana. Ja osobiście przeczytałam niestety tylko jedną książkę tej autorki, jednak zdążyłam zakochać się w nich. Przy wzięciu tego felietonu nie miałam wątpliwości, pomimo tego, że do wyboru miałam jeszcze dwie inne książki.
Zwlekałam z nią - tak może się wszystkim wydawać, ale ja jedynie czekałam na odpowiedni moment. Książka mnie śmieszyła, ale gdybym zaczęła ją czytać w złym humorze, nic by z tego nie wyszło. Właśnie, śmieszyła, a to znaczy, że była zabawna. Dawka humoru to to, co było tam potrzebne.
Było dużo zabawnych fragmentów, na przykład, kiedy ktoś napisał "Dorota Tyrakowska jest gupia", a pani, nie Tyrakowska, a Terakowska, odparła, że ten kto to napisał jest głupi, a poza tym to nie o niej, bo ona ma na nazwisko Terakowska, a nie Tyrakowska, rzecz jasna. A gdy pani Dorota naprawiła swoją pierwszą rzecz, dała to do sprawdzenia sąsiadowi, który był zresztą nielubiany. Oprócz tego było jeszcze kilka śmiesznych fragmentów, jednak nie mam zamiaru ich zdradzać. Aby się tego dowiedzieć musicie koniecznie przeczytać ten felieton, a się bardzo opłaca to zrobić. POLECAM!
niedziela, 23 stycznia 2011
[35] Dorota Terakowska - Lustro Pana Grymsa
Autor: Dorota Terakowska
Wydawnictwo: Literackie
Data wydania: Kwiecień 2010
ISBN: 978-13-08-04236-6
Liczba stron: 152
Wymiary: 145 x 210 mm
Opis: Piękna baśń z gatunku fantasy przeznaczona dla dzieci. Opowiada o złych, mrocznych mocach uosabiających zgubną żądzę władzy. Mówi także o potędze miłości i odpowiedzialności, o gniewie i buncie, dzięki którym zwycięża dobro i wola życia. Powieść ma charakter uniwersalny podejmuje zagadnienia filozoficzne i moralne na miarę dzisiejszych czasów w sposób przystępny dla młodego czytelnika. Książka uznana przez dzieci za bestseller roku 1995, otrzymała też nagrodę Małego Donga za
niezwykle zajmującą treść i interesujące przygody bohaterów.
Moja opinia: Znowu gdzieś przeczytałam, że książka nudna. Chyba powinnam zaprzestać patrzyć się na recenzje innych, bo to źle wpływa na mój wybór co do książek. Znaczy się, przyrzekłam sobie, że przeczytam co najmniej 50 stron, a jeśli mi się nie spodoba, zwyczajnie ją odłożę. Jednak, po tych kilkadziesięciu stronach czytałam dalej, gdyż nie byłam w stanie jej odrzucić.
Opowiada o dziewczynie, Agacie, która mimowolnie weszła do sklepu z antykami. Pan Gryms, sprzedawca, pozwolił jej obejrzeć te antyki. Zobaczyła, między innymi, stare sekretarzyki, szafki, stoły, kanapy... Jednak jej uwagę przyciągnęło lustro i jak się zdawało dziewczynie, magiczne. Pokazywało to, co chciało. Niezależnie od tego, co lub kto przed nim stał. Agata, oczarowana antykami, przychodziła codziennie. W końcu zapytała mamę o kupno magicznego lustra i obieała, że nie będzie żądać przez najbliższy rok prezentów, lodów i tym podobnych rzeczy. To utwierdziło jej mamę w przekonaniu, iż można jej ufać. Poszły tam razem z jej psem, Kusym. Niestety sklep był zamknięty, choć dziewczynka zauważyła Pana Grymsa, rzekła, iż spróbują jutro. Następnego dnia, zgodnie z umową, idą pod sklep, ale ten jest zamknięty. Następnego dnia Agata idzie sama i wypytuje się sprzedawcę, kiedy będzie odpowiedni czas. Wtem wpada na pomysł, że może Kusy stanowi temu przeszkodę. I miała rację. Bez psa to i bez problemu - dostały się do sklepu. Matka Agaty zapytała się sprzedawcy ile kosztuje to lustro, okazało się, że bardzo tanio, bo tylko 10 zł. Kupiła. Pan Gryms powiedział, iż jutro sklepu nie będzie. Dziewczynka zrozumiała. Nazajutrz lustro wisiało w pokoju Agaty, z którym powoli stawało się co dziwnego. Agata miewała koszmary - bagna, moczary.... Pewnego dnia w lustrze ukazał się świat, znajdujący się po jego dugiej strony. Wbiegł tam Kusy, zauważając tamtejsze zwierzątko. Agata zmartwiona poczekała trochę, a natępnie pobiegła szukać swojego psiego przyjaciela. Na początku ujrzała dwa słońca, jednak nie umiałac dostrze nic pięknego w tym świecie.
Później natknęła się na mur, bez bramy. Postanowiłla więc jej poszukać, niestety po czterech godzinach spaceru, okazało się, że był on bezcelowy. Przejścia nie było. Zmęczona i wykończona dziewczyna zaczęła krzyczeć i wrzeszczeć. Kiedy już nie mogła, przestała, jednak coś ją zmusiło krzyknąć jeszcze raz. Na szczęście pojawiły się kolorowe postacie, któy przerzuciły na drugą stronę jakiś amulet, który, jak się później okazało, służył do przetłumaczania mowy tych dziwnych postaci z tego świata. Po krótkiej, niezrozumiałej i bezsensownej wymianie zdań, Agata była już za murem. Wraz z obcymi jej postaciami wyruszyła do tutejszego miasta. Okazało się, że jest one zniszczone i niedługo zostało mu jeszcze do końca, do zniszczenia. "Ludzie" omijali ją szerokim łukiem albo traktowali jak powietrze. Wskazywali na nią palcem i mówili o niej "Ta". Wkrótce dowiedziała się, iż ogniś [czyt. kiedyś - słowo autorki] zapowiedziano, że
ma się zjawić "Ta", która ma wprowadzić zmiany i wszyscy mają ją szanować i przyjąć serdecznie. Jednak nic nie wskazywało na to, żeby ktoś się do tego stosował. Próbując się dogadać z kolorowymi postaciami, zrozumiała, iż nic z tego nie wyjdzie. Dowiedziała się jedynie, że są jacyś najstarsi i mądrzejsi. Postanowiła więc ich poszukać, jednak oprzytomniała i pomyślała, że nie da się, gdyż nie wie jak wyglądają. Pytała się przechodniów, ale oni udzielali wymijających odpowiedzi. W końcu znalazł się jeden ludek, który dał sensowną odpowiedź - są srebrni. Do dało wiele do zrozumienia Agacie. Troszkę mniej niż długo, a dziewczyna rozmawiała z "Najstarszymi". Okazali się nic niewiedzącymi osobnikami. Mówili coś o "nich" - "Oni wiedzą..." Agata powiedziała po co to właściwie przyszła. A mianowicie po psa. Srebrni nie zrozumieli, a gdy dziewczyna opisała zwierzę, powiedzieli, że to uru i nie mają z nimi do czynienia i ostatnio nie mieli. Agata rozkazała, aby przenieśli ją na drugą stronę muru, czyli tam skąd przyszła. Zrobili to.Po długiej wędrówce natknęła się na ruiny pałacu, których dzielnie bronił strażnik. Porozmawiała z nim, dowiedziała sie przy okazji paru rzeczy i wyruszyła dalej. Niedługo potem przyszedł po nią mały stworek, który przedstawił się jako Wrzosowy Ludek i zabronił komukolwiek go dotykać. Zaprowadził ją do bagien ze snu dziewczyny i zniknął, pozostawiając dziewczynę samą. Ugrzęzła w błocie, zaczęła pływać w dół. Kiedy już jesj usta były pełne błota, nadleciał Kusy, który pomógł jej wyleźć z tych bagien. Wtedy zobaczyła uru. Nie jeden, nie dwa, a całe stadko, że tak powiem. Następnego dnia nadleciały huringi, złe stworzenia, podobne do nietoperzy. Rzuciły się na Kusego, który próbował się od nich uratować. Obudziły się uru i rozpoczęła się prawdziwa walka. Chwilę potem odleciały. Kusy krwawił, a z ran uru leciała bezbarwna ciecz. Wtedy Agata zrozumiała, po kilku dniach rozważania, że nie ma na tym świecie koloru czerwonego i dlatego te stworki śpią co godzinę i częściej. Kilka kropel krwi psa spadło na ziemię. Następnie wyrosły czerwone kwiatki, które zniszczyła ciemna mgła. Zaczęła się męząc podróż w góry. Nagle Agata zobaczyła lustro, podeszła biżej i już wiedziała, iż to nie jest lustro ze sklepu z antykami, jednak było już za późno. Wciągnął ją cień. Cofała się do tyłu, tam skąd przyszła. Na szczęście chwyciła się krzewu, raniąc rękę, z której pociekła krew. Tym sposobem wypełniła pierwszą część swojej misji. Później kontunuowała wędrówkę. A kiedy doszła do gór, spotkała Pana Grymsa i innyh ludzi. Opowiedzieli jej historię tego świata o nazwie Koral i polecili jej, aby wypełniła drugą część misji. Zgodnie z warunkami dała sobie ściąć włosy i wziąść kilka kropel krwi, które miało uratować życie na Koralu. Powiedzieli jej także, iż zapomni o tej przygodzie, ale będzie rysować to, co tam widziała. No i, że lustro rozpadnie się na tysiąc kawałeczków, kiedy już przejdzie na drugą stronę. Będąc już w swoim świecie zobaczyła jak lustro rozpada się na kawałki... zaczęła również malować wszystkie miejca świata Koral, które widziała. Te negatywne i te pozytywne.
Jak widać książka ciekawa. Tak więc kończę, bo nic tu po mnie. Polecam!
Ocena: 9/10
Wydawnictwo: Literackie
Data wydania: Kwiecień 2010
ISBN: 978-13-08-04236-6
Liczba stron: 152
Wymiary: 145 x 210 mm
Opis: Piękna baśń z gatunku fantasy przeznaczona dla dzieci. Opowiada o złych, mrocznych mocach uosabiających zgubną żądzę władzy. Mówi także o potędze miłości i odpowiedzialności, o gniewie i buncie, dzięki którym zwycięża dobro i wola życia. Powieść ma charakter uniwersalny podejmuje zagadnienia filozoficzne i moralne na miarę dzisiejszych czasów w sposób przystępny dla młodego czytelnika. Książka uznana przez dzieci za bestseller roku 1995, otrzymała też nagrodę Małego Donga za
niezwykle zajmującą treść i interesujące przygody bohaterów.
Moja opinia: Znowu gdzieś przeczytałam, że książka nudna. Chyba powinnam zaprzestać patrzyć się na recenzje innych, bo to źle wpływa na mój wybór co do książek. Znaczy się, przyrzekłam sobie, że przeczytam co najmniej 50 stron, a jeśli mi się nie spodoba, zwyczajnie ją odłożę. Jednak, po tych kilkadziesięciu stronach czytałam dalej, gdyż nie byłam w stanie jej odrzucić.
Opowiada o dziewczynie, Agacie, która mimowolnie weszła do sklepu z antykami. Pan Gryms, sprzedawca, pozwolił jej obejrzeć te antyki. Zobaczyła, między innymi, stare sekretarzyki, szafki, stoły, kanapy... Jednak jej uwagę przyciągnęło lustro i jak się zdawało dziewczynie, magiczne. Pokazywało to, co chciało. Niezależnie od tego, co lub kto przed nim stał. Agata, oczarowana antykami, przychodziła codziennie. W końcu zapytała mamę o kupno magicznego lustra i obieała, że nie będzie żądać przez najbliższy rok prezentów, lodów i tym podobnych rzeczy. To utwierdziło jej mamę w przekonaniu, iż można jej ufać. Poszły tam razem z jej psem, Kusym. Niestety sklep był zamknięty, choć dziewczynka zauważyła Pana Grymsa, rzekła, iż spróbują jutro. Następnego dnia, zgodnie z umową, idą pod sklep, ale ten jest zamknięty. Następnego dnia Agata idzie sama i wypytuje się sprzedawcę, kiedy będzie odpowiedni czas. Wtem wpada na pomysł, że może Kusy stanowi temu przeszkodę. I miała rację. Bez psa to i bez problemu - dostały się do sklepu. Matka Agaty zapytała się sprzedawcy ile kosztuje to lustro, okazało się, że bardzo tanio, bo tylko 10 zł. Kupiła. Pan Gryms powiedział, iż jutro sklepu nie będzie. Dziewczynka zrozumiała. Nazajutrz lustro wisiało w pokoju Agaty, z którym powoli stawało się co dziwnego. Agata miewała koszmary - bagna, moczary.... Pewnego dnia w lustrze ukazał się świat, znajdujący się po jego dugiej strony. Wbiegł tam Kusy, zauważając tamtejsze zwierzątko. Agata zmartwiona poczekała trochę, a natępnie pobiegła szukać swojego psiego przyjaciela. Na początku ujrzała dwa słońca, jednak nie umiałac dostrze nic pięknego w tym świecie.
Później natknęła się na mur, bez bramy. Postanowiłla więc jej poszukać, niestety po czterech godzinach spaceru, okazało się, że był on bezcelowy. Przejścia nie było. Zmęczona i wykończona dziewczyna zaczęła krzyczeć i wrzeszczeć. Kiedy już nie mogła, przestała, jednak coś ją zmusiło krzyknąć jeszcze raz. Na szczęście pojawiły się kolorowe postacie, któy przerzuciły na drugą stronę jakiś amulet, który, jak się później okazało, służył do przetłumaczania mowy tych dziwnych postaci z tego świata. Po krótkiej, niezrozumiałej i bezsensownej wymianie zdań, Agata była już za murem. Wraz z obcymi jej postaciami wyruszyła do tutejszego miasta. Okazało się, że jest one zniszczone i niedługo zostało mu jeszcze do końca, do zniszczenia. "Ludzie" omijali ją szerokim łukiem albo traktowali jak powietrze. Wskazywali na nią palcem i mówili o niej "Ta". Wkrótce dowiedziała się, iż ogniś [czyt. kiedyś - słowo autorki] zapowiedziano, że
ma się zjawić "Ta", która ma wprowadzić zmiany i wszyscy mają ją szanować i przyjąć serdecznie. Jednak nic nie wskazywało na to, żeby ktoś się do tego stosował. Próbując się dogadać z kolorowymi postaciami, zrozumiała, iż nic z tego nie wyjdzie. Dowiedziała się jedynie, że są jacyś najstarsi i mądrzejsi. Postanowiła więc ich poszukać, jednak oprzytomniała i pomyślała, że nie da się, gdyż nie wie jak wyglądają. Pytała się przechodniów, ale oni udzielali wymijających odpowiedzi. W końcu znalazł się jeden ludek, który dał sensowną odpowiedź - są srebrni. Do dało wiele do zrozumienia Agacie. Troszkę mniej niż długo, a dziewczyna rozmawiała z "Najstarszymi". Okazali się nic niewiedzącymi osobnikami. Mówili coś o "nich" - "Oni wiedzą..." Agata powiedziała po co to właściwie przyszła. A mianowicie po psa. Srebrni nie zrozumieli, a gdy dziewczyna opisała zwierzę, powiedzieli, że to uru i nie mają z nimi do czynienia i ostatnio nie mieli. Agata rozkazała, aby przenieśli ją na drugą stronę muru, czyli tam skąd przyszła. Zrobili to.Po długiej wędrówce natknęła się na ruiny pałacu, których dzielnie bronił strażnik. Porozmawiała z nim, dowiedziała sie przy okazji paru rzeczy i wyruszyła dalej. Niedługo potem przyszedł po nią mały stworek, który przedstawił się jako Wrzosowy Ludek i zabronił komukolwiek go dotykać. Zaprowadził ją do bagien ze snu dziewczyny i zniknął, pozostawiając dziewczynę samą. Ugrzęzła w błocie, zaczęła pływać w dół. Kiedy już jesj usta były pełne błota, nadleciał Kusy, który pomógł jej wyleźć z tych bagien. Wtedy zobaczyła uru. Nie jeden, nie dwa, a całe stadko, że tak powiem. Następnego dnia nadleciały huringi, złe stworzenia, podobne do nietoperzy. Rzuciły się na Kusego, który próbował się od nich uratować. Obudziły się uru i rozpoczęła się prawdziwa walka. Chwilę potem odleciały. Kusy krwawił, a z ran uru leciała bezbarwna ciecz. Wtedy Agata zrozumiała, po kilku dniach rozważania, że nie ma na tym świecie koloru czerwonego i dlatego te stworki śpią co godzinę i częściej. Kilka kropel krwi psa spadło na ziemię. Następnie wyrosły czerwone kwiatki, które zniszczyła ciemna mgła. Zaczęła się męząc podróż w góry. Nagle Agata zobaczyła lustro, podeszła biżej i już wiedziała, iż to nie jest lustro ze sklepu z antykami, jednak było już za późno. Wciągnął ją cień. Cofała się do tyłu, tam skąd przyszła. Na szczęście chwyciła się krzewu, raniąc rękę, z której pociekła krew. Tym sposobem wypełniła pierwszą część swojej misji. Później kontunuowała wędrówkę. A kiedy doszła do gór, spotkała Pana Grymsa i innyh ludzi. Opowiedzieli jej historię tego świata o nazwie Koral i polecili jej, aby wypełniła drugą część misji. Zgodnie z warunkami dała sobie ściąć włosy i wziąść kilka kropel krwi, które miało uratować życie na Koralu. Powiedzieli jej także, iż zapomni o tej przygodzie, ale będzie rysować to, co tam widziała. No i, że lustro rozpadnie się na tysiąc kawałeczków, kiedy już przejdzie na drugą stronę. Będąc już w swoim świecie zobaczyła jak lustro rozpada się na kawałki... zaczęła również malować wszystkie miejca świata Koral, które widziała. Te negatywne i te pozytywne.
Jak widać książka ciekawa. Tak więc kończę, bo nic tu po mnie. Polecam!
Ocena: 9/10
Subskrybuj:
Posty (Atom)